TKB to fenomen, którego nie sposób opisać słowami. Trzeba go po prostu przeżyć

TKB to fenomen, którego nie sposób opisać słowami. Trzeba go po prostu przeżyć

Z Małgorzatą Kiereś, znaną etnograf z Trójwsi Beskidzkiej, kierowniczką Muzeum Beskidzkiego im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle, konferansjerką Tygodnia Kultury Beskidzkiej i jurorką Festiwalu Folkloru Górali Polskich, rozmawiamy o tegorocznej, niezwykłej edycji święta folkloru w Beskidach, jakim jest TKB.

W dobie epidemii koronawirusa odwołano wiele ważnych koncertów, festiwalów i imprez masowych. Tymczasem Tydzień Kultury Beskidzkiej, wydarzenie ze swoją piękną i długą historią, udało się zorganizować. Czy to efekt tej siły beskidzkiej tradycji? Tego słynnego góralskiego charakteru i zamiłowania do folkloru?

Tydzień Kultury Beskidzkiej to impreza o bardzo silnie osadzonych w historii tej ziemi korzeniach. Swoimi korzeniami sięga do przedwojennego Święta Gór, które w 1937 roku pod nazwą Tydzień Gór miał miejsce w Wiśle. Od tego czasu korzenie beskidzkiego świętowania utrwalały się tutaj stopniowo, powoli wyrósł na nich TKB, który jest wynikiem współpracy z Polakami żyjącymi na tzw. Zaolziu. Stworzona wizja Tygodnia Kultury Beskidzkiej realizowana była w oparciu o Komitet Organizacyjny, który skupiał osoby realizujące poszczególne zadania, funkcjonował on jak szwajcarski zegarek, społeczny komitet ludzi, którym zależało mieć Tydzień Kultury Beskidzkiej jako żywą wersję ojcowskiego domu na scenie. Oprócz nas, szeregowych członków, wybitnymi postaciami tego Komitetu Organizacyjnego byli hetman TKB – Stefan Pojda, Helena Pustówka – dwa filary, nieugięci i niepowtarzalni organizatorzy, którzy potrafili pokonywać wszystkie trudności. Zbudowali na przestrzeni lat na pewno europejski fenomen. Niepowtarzalny festiwal zbudowany w okresie socjalistycznym przetrwał wszystkie wzloty i upadki, stan wojenny, powódź w Wiśle.

Zbudowany został na wspólnocie i na ciągłym dialogu, na uzupełnianiu stworzonej wizji, jej korekcie, wizji, którą mają w oczach nadawcy – organizatorzy imprezy i co roku wzbogacają ją o nowe pomysły, reformują, idą z duchem czasu, aby co roku stał się jeszcze bardziej atrakcyjny dla odbiorcy, niektórych pomysłów nie powtarzano, nie były „trafione”.

I właśnie dziś mamy tę sytuację, kiedy organizatorom przychodzi dokonać korekty własnej wizji z przyczyn od nich niezależnych. Jednak siła ich jest, że ten wysiłek podejmują. Nawet kiedy stwierdzają to o tym samym czasie: my ciągle jesteśmy z Wami, ze stałymi odbiorcami tego festiwalu, no cóż, przychodzi nam być z Wami on-line.

… bo trudno sobie wyobrazić lato bez Tygodnia Kultury Beskidzkiej.

Tydzień Kultury Beskidzkiej trzeba przeżyć, bo tej atmosfery święta beskidzkiego folkloru nie da się dobrze opisać żadnymi słowami, każdy opis jest tylko namiastką tętniącego życiem festiwalu, to unikatowy żywy teatr, bez budynku, bez biletów.

Niezwykłym aspektem TKB było stworzenie spotkania ludzi, którzy chcieli być razem z sobą, którzy chcieli oglądać występy zespołów, ale też którzy chcieli się spotkać, przegwarzyć, wypić po półce dobrej warzónki, poopowiadać i być z sobą, spotkać się z drugim człowiekiem. Spotkanie bez zegarka czy pośpiechu. Spotkanie wszystkich na widowni w atmosferze jednej wielkiej radosnej zabawy, doznań estetycznych, potrzeby zobaczenia własnego rodzinnego, często już zapomnianego dziedzictwa. Spotkanie niezwykłych konferansjerów, takich jak Jan Knopek, Małgorzata Kukuczka, Władek Niedoba, Maciej Cieńciała, Władysław Młynek, Henryk Cieślar, i wielu innych. To oni wiedzieli, kim są na tym festiwalu, jaka jest ich rola i zadanie, z którego się wywiązywali perfekcyjnie.

Tydzień Kultury Beskidzkiej zobaczymy głównie on-line. Zwykle, będąc w Wiśle, Szczyrku, Żywcu podczas TKB można było w zasadzie dotknąć folkloru. Teraz tylko go zobaczymy w swoich komputerach. To nie zniekształci przekazu?

Przyzwyczailiśmy się już od kilku lat, że nowe medium komunikacyjne jest częścią naszego życia. Problem jest w tym, że ta forma komunikacji bazuje głównie na newsach, szybkich, krótkich, i dużej ilości, które mają swoją szybkość przekazu, zmienność obrazu etc.

Toteż skupienie się na obrazie, który będzie trwał 30 minut, moim zdaniem nie należy do łatwych, szczególnie dla osób, które nie odbierają folkloru przez jego niezwykłą treść. Ta jest wtórna dla tych, którzy poszukują formy, rodzaju show, ale ta strona on-line ma wiele innych wartości. Szczególnie patrzę na to jako dokumentalistka. Powstaje bowiem dokument czasu innego, powstaje materiał, który zatrzymuje czas. To ważne, że nie jesteśmy wobec nowej sytuacji bierni – chcemy trwać! Natomiast ta prezentacja on-line obudziła wielu organizatorów, którzy nagle zrozumieli, że aby powstał dokument, musi być materiał. A ten, o dziwo (!), od 1964 roku posiada Muzeum Beskidzkie w Wiśle. Młody człowiek dziś rozpoczynając dokumentację nagle udaje się w podróż w czasie.

Muzeum Beskidzkie w Wiśle posiada dokumentację dzięki wszystkim kolejnym kierownikom tej placówki, zadbaliśmy o tę fotograficzną dokumentację, ale też i inną.

Na co, oglądając tę transmisję, warto zwrócić szczególną uwagę?

Myślę, że to jest trudne i łatwe. Po pierwsze folklor w wersji „na żywo” dostarcza nam wrażeń estetycznych. Folklor i jego wariabilność, bogactwo lokalnej stylistyki, trzeba rozumieć. Karpaty brzmią razem, ale każdy po swojemu – od śląskich, żywieckich górali, po sądeckich, spiskich, czornych z Piwnicznej etc. Warto zwrócić uwagę na tę różnorodną stylistykę, ludowe ozdobniki, ludowe brzmienie, lokalnych wariantów, warto zwrócić uwagę na skład kapeli, jej instrumenty, strój i koniecznie słyszeć gwarę ludowej pieśniczki. Właśnie dziś muzykant, grając i śpiewając ludowe pieśniczki, zatrzymuje osobliwości lokalnych odmian odchodzącej gwary.

Tegoroczna edycja TKB z powodu obostrzeń związanych z pandemią odbywa się bez tańca w plenerze, za to z dużą ilością śpiewu. Jaką rolę w tradycji odgrywał śpiew, pieśni ludowe i słowa w nich przekazywane?

Ludowa pieśniczka zawsze opowiadała o świecie, o ludziach, o życiu, ale opowiadała własną stylistyką, symbolami, miała swój język obrazowania świata. Język ten był inny, kiedy śpiewano na weselu, inny na pogrzebach, a jeszcze inny kiedy przyszło wyśpiewać kolędy życzące, czy te z wątkiem apokryficznym.

Pieśniczka była częścią życia ludzi. Śpiewano przy pracy, na polu, na weselu, w domu, w zagrodzie, opowiadano o tym życiu, śpiewano o wojsku, o rekrutach, których werbowano do wojska. Ważne, że zawsze śpiewano w lokalnym dialekcie, w swojej gwarze, w swojej stylistyce. Zachowanie tego bogactwa, który obrazuje nam cały proces modelowania świata, jest bardzo ważne i istotne. Dawna symbolika jabłka, wody, drzewa, wody, ptaków to prawdziwe bogactwo ludowej pieśniczki.

Czego dziś ten nowoczesny świat ze smartfonami, internetem i szybkim tempem życia, a jednocześnie doświadczony przez epidemię, może nauczyć się, spoglądając w stronę tradycji i folkloru podczas TKB?

TKB zawsze trwał przy tradycji swojej rodzimej ziemi, a więc zawsze był niezwykłym spotkaniem edukacyjnym. Kiedy w ciągu jednego wieczora tańczyli górale spiscy, babiogórscy, Lachy Sądeckie, Limanowskie Pogórzanie czy górale śląscy, to widz oglądając tę różnorodność w stroju, muzyce, pieśni, obrzędzie, widzi bogactwo. Nie zawsze wie, że tańczą sztajerka, polkę zamiataną czy wściekłą. Nie zawsze wie, jak się dany taniec nazywa. Nie zawsze rozróżnia cuchę od gurmany czy guni, ale widzi polskie ludowe bogactwo. Jeżeli tylko to dostrzega i czerpie z tych prezentacji radość i rodzi się w nim refleksja, że coś tak niezwykłego mamy w domu pod ręką, to chyba najpiękniejsza strona wartości z tego spotkania. A gdy jeszcze tę wartość widzi na tle Europy – Turków, Chorwatów, Serbów, Bułgarów, Węgrów, to buduje siebie, swoją tożsamość, buduje w sobie refleksję, że jednak to fenomenalne spotkanie ludzi Karpat, Polski, Europy w jednym miejscu ma sens. Tworzy – moim zdaniem – fenomen, którego nie sposób opisać słowami, trzeba go tylko przeżyć. A z punktu widzenia nowych sposobów komunikacji, to świat, który się skurczył, rozpłynęła się pod wieloma względami jego zasadnicza gramatyka, ma w TKB dobre osadzenie dokumentacyjne w postaci setek tysięcy zdjęć wykonanych nowymi środkami komunikacyjnymi. Wszystko jest w obiegu, bowiem w tym samym czasie TKB jest też u Turków, Bułgarów, Serbów czy Chorwatów. Oni filmują, dokumentują, przekazują newsy, a więc promują ten fenomen kulturowego Spotkania.

W taki zatem sposób utrwalają Tydzień Kultury Beskidzkiej, który dzięki newsom obiega szybciutko świat.

 

Rozmawiał: Łukasz Klimaniec.

Małgorzata Kiereś
Foto: Waldemar Kompała

Udostępnij

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments